paź 24 2002

Bez tytułu


Komentarze: 0

Niestety muszę zawieść potencjalnych czytelników, bo jak znam życie to wpis ten podobny będzie do wszystkiego wokoło. Nic a nic nie chce mi ostatnio do głowy przyjść, a stare pomysły zużyłem już do granic wytrzymałości...

Może to wina tego śmierdzącego powietrza? Może to dlatego, że jem ostatnimi czasy zbyt dużo mlecznych przetworów? A może to to cholerne "nothing compares to you", które mi przychodzi do głowy jak tylko zaczynam się dobrze bawić?

Świat nie powstał dziś i dziś się nie skończy, jeżeli nie napiszę kilku przeintelektualizowanych głupot. Tylko dlaczego idąc wśród zapalonych latarni nie czuję tego zadowolenia jakie nachodziło mnie zawsze, gdy udało mi się ocalić od banalności te resztki talentu jakie od czasu do czasu znajduję w sobie? Przyzwyczaiłem się chyba do tego, że nie ma dnia, bym czegoś nie spłodził i nie ważne, że zazwyczaj jest to marnej jakości...

Już wiem jaką traumę musiał przeżywać nieszczęsny Flaubert, gdy godzinami ślęczał nad historią bez znaczenia. Praca podstawą sukcesu każdego literata - oto prawda która się nie starzeje, nic bowiem trudniejszego w pisaniu nie ma niż dojść do chwili, pojawi się słowo "koniec". Ja swojego końca jeszcze nie miałem okazji poznać, może to i dobrze, bo gdyby przyszedł nie w porę mógłby odegnać mnie od pisania na zawsze... Teraz męczę się nie mogąc wydusić z siebie choć słowa, które nie bruździłoby moim ambicjom. Może jutro będzie lepiej? Może...

rozczochraniec : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz